:09:07
- Spóžniłem się na kawę?
- Witam.
:09:10
Zostało mi trochę ciepłych fusów.
:09:14
- Dzieň dobry pani.
- Niech pan zejdzie.
:09:18
Bardzo dziękuję.
:09:22
- Zatrudniają tu panią?
- Tak.
:09:25
Wyładowuję rudę
i ładuję żywnošč.
:09:28
Cały Boston nie nastarczy z fasolą
dla tych górników.
:09:32
- Teraz chcą młyn.
- Od razu?
:09:34
- Nie, po kawałku.
:09:36
Przestali już czekač,
aż dotrze do nich kolej.
:09:39
Nie dotrze przed zimą.
:09:42
- Ma pani taką nadzieję?
- Miałam.
:09:45
Myšlałam, że stracę robotę.
:09:47
- Nie straci pani?
- Nie. Złoto to dziwna rzecz.
:09:51
Jakiš dupek zawsze znajdzie je
daleko od kolei.
:09:54
Wysyła wtedy po mnie,
:09:57
żeby ładowač mu żywnošč
i wyładowywač rudę!
:10:00
Pomyleni górnicy!
:10:02
To marnotrawstwo dobrych maszyn.
:10:04
Dwie mile kabla i kubły.
:10:06
Zostawili wszystko i poszli.
:10:09
Wyschnięta żyła czy niska jakošč?
:10:12
Niczego nie znaležli.
:10:16
- Doskonała kawa, pani...
- Panna Vittles.
:10:20
Jestem zobowiązany, panno Vittles.
:10:22
- Mam przed sobą długą drogę.
- Pan też zmierza do Junction City?
:10:26
Tak, proszę pani.
Ale bardzo się spieszę.
:10:30
Nie szukam towarzystwa.
Dziesięciu dupków to došč.
:10:34
- Wysłač pana skrótem?
- Jak?
:10:37
Chłopaki natrafili na żyłę
i przekopali się przez górę.
:10:41
Wyszli drugą stroną
:10:43
i niczego nie znaležli.
:10:45
To šwietny skrót do miasta.
:10:48
- To fakt.
- Nadal myšli pan, że jestem wariatką?
:10:52
- Nie, jest pani urocza.
- Aha!
:10:55
- Zostaje pan tu na zimę?
- Tak.
:10:58
Potrzebna panu kobieta.