:23:02
- Ktos wyjezdza?
- Cole. Dzis wieczorem.
:23:07
Nie chce slyszec
sprzeciwów, doktorze.
:23:10
Z checia sie od ciebie
uwolnie. Dokad jedziesz?
:23:13
Do Sonory.
:23:16
Maja tam kopalnie srebra.
I jakies klopoty.
:23:19
Chca, zebym im pomógl.
:23:21
Przywiozlem troche whisky,
gdyby szeryfowi zabraklo.
:23:25
Chyba mu zabraklo,
:23:27
bo jak dotad nikt
nie zaproponowal mi drinka.
:23:30
- Czego nic nie mówiles?
- Czekalem, az zapytasz.
:23:32
- Daj mu szklanke, Maudie.
- Za co wypijemy najpierw?
:23:39
Powinienem ci byl powiedziec.
:23:44
Czasami...
:23:54
Myslalam, ze pobedziemy sami
przed twoim wyjazdem.
:23:57
- Tak bedzie lepiej.
- Wróc, dobrze?
:24:02
- Wróce, kiedy...
- Kiedy zapomnisz o Luke'u?
:24:06
Kiedy bedziesz mógl spojrzec
reszcie MacDonaldów w twarz?
:24:11
Jestes madrym dzieciakiem.
:24:14
Jedynie ty uwazasz mnie
za dzieciaka, Cole.
:24:19
Tak naprawde to nie.
:24:22
Nie mysl tak.
:24:32
Do zobaczenia, Maudie.