:10:02
Wszyscy uczestniczyliśmy w imprezach
urodzinowych i dostawaliśmy prezenty.
:10:06
Wszystko jednak blednie wobec hojności,
:10:10
jaką wykazała się rodzina pana Marcheka.
:10:14
To musiały być zupełnie
wyjątkowe urodziny.
:10:17
Policja znalazła odbiorniki telewizyjne,
wieże stereo, kuchenki mikrofalowe.
:10:22
Nie takie, jakie można znaleźć
w magazynach Searsa,
:10:24
lecz zdecydowanie droższe.
:10:27
Co z pozwem Obitsera?
:10:29
- Ustalę datę.
- Panie Logan.
:10:34
Dwudziestu sześciu krewnych, prezenty.
Chyba pani żartowała?
:10:37
To wszystko, co miałam.
Jedyna możliwa linia obrony.
:10:39
Nie należało doprowadzać do procesu.
Trzeba było się przyznać.
:10:42
Proszę się zastanowić: każda osoba,
winna czy nie, ma prawo do obrony.
:10:46
- Gwarantuje to konstytucja.
- Dlaczego pani za mną idzie?
:10:49
Chcę, by pomówił pan z moją klientką,
Chelsea Deardon.
:10:52
Chelsea Deardon.
Mam zamiar z nią porozmawiać. W sądzie.
:10:54
Nie o tym mówię.
:10:56
Są pewne szczególne okoliczności.
Chciałabym w skrócie...
:11:00
Jeśli dowody będą przekonywające,
sąd na pewno je uzna. Przepraszam.
:11:04
Próbuję zapobiec niesprawiedliwości.
:11:10
Mówię o dowodach,
których sąd może nigdy nie zobaczyć.
:11:14
Znany jest pan z uczciwości.
:11:16
- Chelsea Deardon to klientka, której ufam.
- Jak Howardowi Marchekowi?
:11:22
To pana odpowiedź?
:11:24
- Na tym się kończy pana ciekawość?
- Przeciwnie.
:11:27
Dwa tuziny krewnych, gadający pies.
:11:29
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Do zobaczenia w sądzie.
:11:35
Pani klienci?
:11:39
Musisz to zrobić dziś po południu.
:11:43
Rozumiem. Dobrze.
:11:51
Masz chusteczkę?
:11:55
Jasne. Boże.
:11:58
To mój stolik. Codziennie tu jadam.